poniedziałek, 2 stycznia 2012

alone

Myślę że w życiu będę sama już zawsze, tak czuje (instynkt?). Właściwie nie jest mi z tym jakoś strasznie źle, ale są chwile w których nigdy nikt nie powinien być sam. Do tej pory zawsze przynajmniej była gdzieś mama, a czasem nawet przyjaciele się pokazali. Zaczyna jednak do mnie docierać… że nawet w Tych chwilach kiedyś pozostanę sama. Już dziś nie mam mamy, najbliższa rodzina mnie nie rozumie (nie żeby dlatego bo to FACECI )z ciotkami mimo ogromnej sympatii nie mam wystarczającego kontaktu aby zadzwonić  ot tak sobie bo miałam dobry czy zły dzień. Całe życie byłam wychowywana w duchu szacunku do starszych przez co też zawsze miałam i mam do nich dystans. Nie wiele jest takich osób przed którymi się otworzyłam . Przyjaciele, nie zawsze będą. Każde z nich kiedy będą mieli wybierać, wybiorą rodzinę i własne życie. Oddalimy się od siebie siłą rzeczy mimo, że z niektórymi jestem teraz bliżej jak z rodziną. Nie wiem, płakać czy się śmiać kiedy myślę sobie… że będę się zwierzać gadając do siebie albo do psa o ile dorosnę do tego by mieć takowego czworonoga.  Bardzo się boję zostania samą. Chcę się jakoś na to przygotować. Być niezależną. Muszę wymyślić jakiś system radzenia sobie z samotnością i odnajdywania w tym jakiegoś celu.

W tej chwili, czuje się jak tykająca bomba z opóźnionym zapłonem. Dodatkowo chyba  żyję ostatnio cudzymi problemami, uciekając przed własnymi.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz